W związku z przeogromną potrzebą myślenia, czytania, opowiadania o tematach ciążowo – porodowo – połogowo – dzieciowych zaczynam pisać!
Wszystkich zaangażowanych w temacie, tych, którzy niewiele wiedzą, a chcieliby się dowiedzieć, ciężarówki i ciężarowców, rodziców planujących maluchy i wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób trafili na tego bloga zapraszam do czytania!
Na początek może coś o mnie i moim podejściu do tematu…
Jestem przeszczęśliwą żoną Filipa oraz mamą Frania i Juliuszka. Mój pierwszy poród przeżyłam w czerwcu 2009 roku, drugi zaś w lutym 2011r. Obecnie wyznaczonego terminu porodu nie mam… ale w przeciągu najbliższych kilku lat zamierzam mieć
Kiedy zaczęło się moje obsesyjne myślenie i zaangażowanie w tematy ciążowo-porodowe…? Pierwsza myśl przyszła kilka chwil po urodzeniu Frania… „To było niezwykłe, piękne, przeżyłam coś tak wspaniałego…” Przez kilka ciążowych miesięcy słuchałam mrożących krew w żyłach opowieści typu: „To był koszmar, rodziłam 72 godziny”, „Bardzo Ci współczuję, że musisz urodzić”, „Bidulko moja”, „Wiesz… to naprawdę będzie bardzo bolało, no ale musisz jakoś to przeżyć.”
Hmm… dzięki, bardzo budujące…
I w te kilka chwil po urodzeniu pierwszego synka zaczął budzić się we mnie bunt wobec takiego przedstawiania porodów. Tyle się nasłuchałam, a to tak naprawdę bardzo niewiele miało wspólnego z rzeczywistością. Dlaczego młoda dziewczyna w ciąży jest negatywnie nastawiana wobec czegoś co może być jednym z najpiękniejszych wydarzeń w jej życiu?!
Pomyślałam „O nie, tak nie będzie! Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, żeby cały świat usłyszał dobrą nowinę o porodzie!”
Gdy na świecie pojawił się nasz drugi synek moje zaangażowanie znacznie się pogłębiło. Jeszcze na oddziale położniczym spędziłam kilka dni na rozmowach z położnymi. Kilka godzin po porodzie wchodzę do dyżurki i mówię: „Dzień dobry, chciałam strasznie podziękować za wczoraj, było wspaniale!”. A one z szeroko otwartymi oczami: „No chyba żartujesz, jeszcze nikt nigdy tak nie przyszedł do nas i nie mówił takich rzeczy! Raczej – co myśmy zrobiły, to okropne i że nigdy więcej!”
No cóż… Widać jestem trochę inna, ale… cieszę się z tej swojej inności
Zaczęłam pochłaniać artykuły naukowe, podręczniki akademickie dla studentów położnictwa, ostatnio brałam czynny udział w szkoleniu dla położnych dotyczących pozycji wertykalnych. Na wiosnę planuję szkolenie dla doul. Cały czas zbieram wiedzę i z zapałem patrzę na pracę w tym zawodzie. Nie wiem czy pójdę na studia położnicze, czy zostanę doulą, czy będę prowadzić szkołę rodzenia, czy zajęcia dla kobiet w ciąży, ale wiem, że chcę przekazywać innym swoją wiedzę, swoje doświadczenia i jak najbardziej pozytywne nastawienie do porodu.
Dziś na swoje porody patrzę z dystansem. Uważam, że było pięknie, rodziliśmy naszych ukochanych chłopców, byliśmy razem, z miłością i wzruszeniem witaliśmy nasze nowo narodzone dzieci. Przez te prawie trzy lata wiele się nauczyłam. Wiem, że może być jeszcze piękniej, intymniej, spokojniej, że można przeżyć te chwile według swojego planu, zgodnie ze swoimi marzeniami, że nie trzeba się godzić na wszystko cokolwiek powie położna czy lekarz, że to jest mój – nasz poród, to ja i moje dziecko jesteśmy tu najważniejsi i że to naprawdę może być czas, który będę wspominać jako najpiękniejszy w moim życiu!
W 100% popieram!!!
Mój poród trwał 7 godzin i naprawdę nie było to jakieś traumatyczne przeżycie…
I też po porodzie myślałam o tym, żeby zostać położną 😉
Udało się.
Zaczęłaś:)